Łyżwy

0
17:35
Czyli pierwszy punkt z mojej listy można odhaczyć.
Na te łyżwy, razem z paczką, wybieraliśmy się od zeszłego roku. Wtedy na mnie wyszło, bo coś tam komuś wypadło i powoli się wszyscy wykruszyli. W tym roku jednak się spięliśmy i jakoś poszło :D

Umówiliśmy się na godzinę 18:30, paczka miała czekać pod lodowiskiem.Wyszło na to, że jednak spotykamy się pół godziny później, a ślizgawkę otwierają o 19:30.
Jako, iż Rudziaczek pokierował mnie w inne miejsce niż powinna się znaleźć, czekał na mnie kilkunastominutowy spacerek. Przed lodowiskiem zjawiłam się 8 minut po 19 (aż dziwnie, że tylko 8 minut, bo ja potrafię się nie raz 2-3 godziny spóźnić :D )
Zgubiłam się tylko 2 razy.
Było baaardzo zimno...
Niestety, z 7 osób, zrobiły się 3... - ja, Dawid i Krystian.
No cóż, zdarza się i tak...
Kupiliśmy bilety, poszliśmy do automatu, wróciliśmy na lodowisko, wypożyczyliśmy łyżwy. Nic ciekawego :v
W końcu weszliśmy na tą ślizgawkę.
I zaczęła się zabawa.
Bardzo dawno nie byłam na łyżwach, więc chwilkę trzymałam się blisko bandy, ale potem poszło z górki i śmigałam tam i z powrotem. Przez pewien czas jeździliśmy niedaleko siebie, a po kilku minutach rozdzieliliśmy się i każdy jeździł sobie w swoim tempie. 
Po jakiejś godzinie, na ślizgawce pojawiła się Ruda ze swoim chłopcem - Mateuszem.
JAKOŚĆ TOSTERA
Oczywiście, przywitaliśmy się, pogadaliśmy i ponownie zaczęliśmy jeździć.Wywaliłam się raz.
Nie bolało, ale było śmiesznie. Jak zawsze, gdy ktoś z nas się wywali albo w coś wejdzie.
Bo tak to już z nami jest :D
Łącznie jeździłam około 80 minut, bez żadnych przerw ^^
Wyszliśmy z lodowiska, szybki papieros, ustalone gdzie się spotykamy (rozdzieliliśmy się na dwie grupy, bo Mateusz był autem) i w drogę. Do mnie dołączyła Ewelina, a chłopcy pojechali z Rudą. Spacerkiem przeszłyśmy na przystanek tramwajowy, rozmawiając sobie po drodze o wszystkim, co nam do głowy padło. Powolutku, przeszłyśmy sobie przez Rynek Główny, trafiłyśmy na ul. Bracką (oczywiście, pomyliłam ulice i musiałyśmy trochę jej szukać ). Czekamy na resztę, bo o dziwo, ja z Ewel byłyśmy pierwsze na miejscu. Dzwonie do Krystiana, wiem już gdzie są, czekamy i po chwili, są. Idą, lenie jedne...

HOOLIGANS :v

Knajpa nazywała się 'Spokój', nawet dobre piwo tam mają. I tak wiele rodzajów soków do piwa *w*
Wybrałam piwo z sokiem czekoladowym - polecam.
Pogadaliśmy, popiliśmy, pośmialiśmy się.
A potem czas do domu.
Nie wróciłam do swojego, pojechałam do Eweliny, tam się przespałam i dopiero koło 14 weszłam do swojego domku :v



A jutro czekają na mnie narty :v

Mówią na mnie Kocur. Mieszkam w Krakowie. Od 2015 roku jestem pełnoletnia.

0 komentarze:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.